czwartek, 1 września 2016

Summer time 2016

Te wakacje były wspaniałe. Pierwsze spędzone z drugą rudością mojego życia - Daenerys, już dziesiąte spędzone z Dineczkiem. Nigdy nie spodziewałabym się, że dzięki moim psom wakacje będące czasem generalnej nudy i siedzenia w domu mogę być okresem tak aktywnym. Przez te dwa miesiące byliśmy nad morzem, jeziorami, na łąkach i polach. Nie zabrakło nas w wielkim mieście i w małych wioskach. Jeździliśmy samochodem, autobusami, pociągami, metrem, tramwajami i pływaliśmy statkiem. Poznaliśmy wiele ludzi i innych psów. Wszystko dzięki nim - moim psom. To Dino ukształtował mnie, to kim jestem. To Dynia pozwala mi prostować pomału skrzydła i sprawia, że emerytura Dina nie zamyka mi drzwi psiego sportowego świata. :)

Nad morze pomknęliśmy tydzień po zakończeniu roku wraz z Karolą i Kają. Jechałyśmy autobusem blisko 9 godzin. Pogoda nam dopisała, nie było gorąco więc psy przeżyły podróż bez problemu. To był wielki sprawdzian dla Dyni, która tyle godzin ostatnio przejechała ze mną z hodowli do domu będąc małą kulką. Dino, jak to Dino. On wsiadł i poszedł spać. Nie marudził, rozłożył łapki i po prostu przespał trasę wychodząc tylko na siku. Dynieczka szybko wzięła z niego przykład. Spała, memlała piłeczkę, obgryzała szarpak ale nie robiła żadnych problemów. Była spokojna i grzecznie
dała radę znieść podróż. Nie przeszkadzały jej turkot silnika, rozmowy ludzi.. Nadmorski tydzień spędziliśmy w Pobierowie jak z resztą rok temu ;) Pani z ośrodka w którym miałyśmy wynajęty domek nie miała problemu z tym, że byłyśmy "w 3 psy". Domki bardzo ładne i zadbane, pieski bez
klatek ładnie się wyciszały i przesypiały całą noc na łóżku (no Dino miał inny plan i on spał na walizce! :D). Psy chodziły z nami na plażę, kąpały się w morzu, spały kiedy my jadłyśmy obiad w barach.
Spontanicznie jakiś tydzień lub dwa po powrocie z nad morza ruszyliśmy do Warszawy! Tam poznaliśmy w końcu na żywo Klaudię i Kaspera <3 Zrobiłyśmy spacerek po polach mokotowskich na którym (oprócz naszych psów) towarzystwa dotrzymywały nam również Holly (której pilnowała Klaudia) i Milka (westy mojego taty).
Do stolicy 8 łap podróżowało pociągami. Idealne połączenie bezpośrednie z Zielonej Góry do Wawy. Brzmi pięknie. W rzeczywistości pare pierwszych godzin jechaliśmy zamknięci między wc a wyjściem w prawie 30 stopniowym upale. Ostatni wagon, specjalnie tam by nie przeszkadzać podróżnym. Oczywiście zawsze musiała znaleźć się pizda, która się przyczepi dla samej zasady.. Ok. Jechaliśmy. I BUM. *przepraszamy, będziemy opóźnieni, naprawa lokomotywy zajmie 20 minut* Siedzimy. Mija 20, 30, 40 minut.. wszyscy zaczęli wychodzić, spakowałam klatkę i również wyszłam. W tamtym momencie ostatnie co chciałam usłyszeć to.. *w tym następnym to mało miejsc więc kto pierwszy ten lepszy* Ręce mi opadły. Usiadłam na bagażach i przeżywałam chwilowe załamanie. Miałam torbę, plecak i dwa psy. Podjechał pociąg. Pendolino. 200 zł za miejsce w pierwszej klasie. Wsiadałam jako ostatnia i na szczęście trafiłam na przedsionek (znowu między kibelkiem a wyjściem) ze świetnymi, psiolubnymi osobami :D W tym jednym przedsionku była nas kupa ludzi.. Dynia spała na moich kolanach, a Dino rozłożył się na nogi innych osób :D O! taki socjal!
Potem jeziorko, Karpicko.. było wspaniale, psy miały codziennie długie spacery w lesie, pływały, ganiały kaczki, Dynia zaliczyła pierwsze skoki z pomostu, Dino zaliczał każde szuwary. Co wieczór grill, psy były przecudowne! A po powrocie do Żar najlepsze wypady nad staw w przezajebistym towarzystwie <3 Nie sposób opisać słowami jak bardzo zachwycona jestem tymi wakacjami. Były najlepsze. Były dokładnie takie jakie planowałam. Do szkoły wracam zadowolona i usatysfakcjonowana, bo zrealizowałam postawione sobie plany! Ostatni rok, trzymajcie kciuki!
Przybliżyć obraz tych wspaniałych wakacji może Wam tylko nasz wakacyjny filmik!



2 komentarze:

  1. Din i życie na walizkach ;-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Wspaniale przeżyte wakacje, socjal dla malinka ideolo :D a moja Furia miała mieć na imię Khaleesi... :D

    OdpowiedzUsuń